Witajcie grudniowo :)
Nie wiem, jak się kształtuje temperatura w Polsce, ale zima w Berlinie (przynajmniej jak dotąd) nie jest zbyt dokuczliwa. Śnieg padał słownie raz, szybko się roztopił i tyle go widzieliśmy.
Na początku grudnia zdarzyło mi się kilka razy wyjść w wiosennej kurtce, ponieważ termometr wskazywał 14 stopni ciepła. Ale bywa wietrznie, no i ostatnio kilka razy temperatura była bliska zeru, więc można rzec, że zimowa aura nieśmiało zmierza również do Berlina.
Bardziej niż w zakresie temperatury można ją dostrzec po świątecznych ozdobach. Ledwie minął pierwszy listopada i już zaczął się świąteczny galimatias wystawowy.
O ile w listopadzie był mi on nie w smak, o tyle teraz cieszy
Na początku grudnia zdarzyło mi się kilka razy wyjść w wiosennej kurtce, ponieważ termometr wskazywał 14 stopni ciepła. Ale bywa wietrznie, no i ostatnio kilka razy temperatura była bliska zeru, więc można rzec, że zimowa aura nieśmiało zmierza również do Berlina.
Bardziej niż w zakresie temperatury można ją dostrzec po świątecznych ozdobach. Ledwie minął pierwszy listopada i już zaczął się świąteczny galimatias wystawowy.
O ile w listopadzie był mi on nie w smak, o tyle teraz cieszy
i prowokuje do myślenia o świętach w gronie rodzinnym. No oczywiście że w Polsce :)
Od paru dni w naszym domu pachnie już choinką, jutro zabieram się za pieczenie kruchych ciasteczek, prezenty już skompletowałam, więc można rzec jestem gotowa na świętowanie :)
Przyznam szczerze, że od ostatniego wpisu nie poszalałam ze zwiedzaniem ;)
Po pierwsze zrobiłam się jesiennie rozleniwiona, a po drugie coś innego w ostatnim czasie pożerało każdą moją wolną chwilę. Jest się czym pochwalić, więc na wstępie o moim małym sukcesie.
Po pierwsze zrobiłam się jesiennie rozleniwiona, a po drugie coś innego w ostatnim czasie pożerało każdą moją wolną chwilę. Jest się czym pochwalić, więc na wstępie o moim małym sukcesie.
Przez ostatnie pół roku pochłonięta byłam szyciem kolekcji "Epokowych kolczyków", do których inspiracją były grafiki duetu Jeziorska&Łęczycka, łączące w sobie elementy historii sztuki i designu z polską sztuką ludową. Powstało 12 par kolczyków bezpośrednio odnoszących się do wzorów
i kolorów charakterystycznych w różnych epokach, od średniowiecza, aż po dwudziestolecie międzywojenne.
i kolorów charakterystycznych w różnych epokach, od średniowiecza, aż po dwudziestolecie międzywojenne.
Powiem szczerze, szkoda mi było mojego trudu, by wraz z zakończeniem projektu, kolczyki schować po prostu do szuflady. Namówiłam Ulę Łęczycką, jedną z współtwórczyń projektu, na sesję zdjęciową z udziałem modelek w epokowych stylizacjach. Zdjęcia wykonała Kasia Filipowicz.
Od sesji do decyzji o wystawie był już tylko jeden krok :)
Jeśli mieszkacie w Warszawie lub będziecie w niej przebywać w okresie od 18.12 do końca lutego 2016 roku to serdecznie zapraszam do jej odwiedzenia :)
A jeśli chcecie poczytać co nieco o projekcie i podejrzeć sesję zdjęciową "od kuchni" to zapraszam do przeczytania artykułu na blogu sponsora wystawy - firmy Royal-Stone :)
Sama strasznie jestem ciekawa wrażeń podczas oglądania zdjęć w formie dużych plakatów :)
Ale teraz czas na sztukę pisaną przez duże K (czyli Kunst).
Po pierwsze „The Botticelli Renaissance”w Kulturforum, Gemäldegalerie.
Wystawa obowiązkowa dla każdego miłośnika renesansu...i nie tylko. Tytułem wprowadzenie polecam odnalezionym w przepastnym necie wpis na polskim blogu momart.
http://momart.org.pl/?s=wenus
A oto moja mini fotorelacja :)
Wystawę przechodzi się dość szybko pozostając w niedosycie. Niezwykłe, że jedna Wenus stała się inspiracją do około 200 obrazów. Warto zobaczyć, polecam.
W Berlinie wystawa zagości niestety tylko do 24 stycznia, więc trzeba się spieszyć lub namierzać ją w innym miejscu świata.
Moja 10 letnia córka, która ostatnio bardzo lubi rysować, uwieczniła jedną z Wenus w taki oto sposób :)
W 10 minut.
Zbiory stałe muzeum kryją swoje perełki z epoki renesansu, ale trzeba wiedzieć gdzie. Przejście stałej ekspozycji składającej się z około 30 sal, a w każdej po około 10 obrazów, nie najeży do najłatwiejszych, zatem do jej odwiedzenia trzeba się solidnie przygotować.
Podczas zwiedzania wenusowej wystawy natknęliśmy się na współczesny obraz (zdjęcie) wzorowane na "boticzelowskim" oryginale.
Okazało się, że artystka ma wystawę w galerii w naszej dzielnicy, więc postanowiliśmy ją zobaczyć.
Po drugie Cindy Sherman, Galeria "me" na AuguststraBe.
Hmmmm, być może sztuki nie powinno się krytykować, ale sztuka nowoczesna (w każdym razie spora jej część, łącznie z wytworami wyżej wymienionej artystki) kompletnie do mnie nie przemawia. Większą część wystawy stanowią obrazy (portrety-zdjęcia) autorki w przeróżnych stylizacjach, czasem nieco bardzo dziwacznych, czasem śmiesznych, począwszy przez Wenus z piersią na wierzchu, przez klauny, dziewczynki, mężczyzn, nago, w ubraniu, siedząc, stojąc, leżąc.
To było nawet ciekawe.
Dość mocno wstrząsnęła mną druga część ekspozycji obrazująca makabryczne ułożenia lalek oraz eksponująca fascynację artystki damskimi genitaliami. Brrrrr
Galeria posiada również swoją ekspozycję stałą, ale ta też jest dość dziwaczna, bo składa się głównie z czaszek, mini rzeźbionych kościotrupów w trumnach oraz przedziwnych krucyfiksów i różańców.
Ale teraz czas na sztukę pisaną przez duże K (czyli Kunst).
Po pierwsze „The Botticelli Renaissance”w Kulturforum, Gemäldegalerie.
Wystawa obowiązkowa dla każdego miłośnika renesansu...i nie tylko. Tytułem wprowadzenie polecam odnalezionym w przepastnym necie wpis na polskim blogu momart.
http://momart.org.pl/?s=wenus
A oto moja mini fotorelacja :)
Wystawę przechodzi się dość szybko pozostając w niedosycie. Niezwykłe, że jedna Wenus stała się inspiracją do około 200 obrazów. Warto zobaczyć, polecam.
W Berlinie wystawa zagości niestety tylko do 24 stycznia, więc trzeba się spieszyć lub namierzać ją w innym miejscu świata.
Moja 10 letnia córka, która ostatnio bardzo lubi rysować, uwieczniła jedną z Wenus w taki oto sposób :)
W 10 minut.
Zbiory stałe muzeum kryją swoje perełki z epoki renesansu, ale trzeba wiedzieć gdzie. Przejście stałej ekspozycji składającej się z około 30 sal, a w każdej po około 10 obrazów, nie najeży do najłatwiejszych, zatem do jej odwiedzenia trzeba się solidnie przygotować.
Podczas zwiedzania wenusowej wystawy natknęliśmy się na współczesny obraz (zdjęcie) wzorowane na "boticzelowskim" oryginale.
Okazało się, że artystka ma wystawę w galerii w naszej dzielnicy, więc postanowiliśmy ją zobaczyć.
Po drugie Cindy Sherman, Galeria "me" na AuguststraBe.
Hmmmm, być może sztuki nie powinno się krytykować, ale sztuka nowoczesna (w każdym razie spora jej część, łącznie z wytworami wyżej wymienionej artystki) kompletnie do mnie nie przemawia. Większą część wystawy stanowią obrazy (portrety-zdjęcia) autorki w przeróżnych stylizacjach, czasem nieco bardzo dziwacznych, czasem śmiesznych, począwszy przez Wenus z piersią na wierzchu, przez klauny, dziewczynki, mężczyzn, nago, w ubraniu, siedząc, stojąc, leżąc.
To było nawet ciekawe.
Dość mocno wstrząsnęła mną druga część ekspozycji obrazująca makabryczne ułożenia lalek oraz eksponująca fascynację artystki damskimi genitaliami. Brrrrr
Galeria posiada również swoją ekspozycję stałą, ale ta też jest dość dziwaczna, bo składa się głównie z czaszek, mini rzeźbionych kościotrupów w trumnach oraz przedziwnych krucyfiksów i różańców.
Jak np. ten z nogami, rękami i czaszką w miejsce dzielących dziesiątki paciorków ;)
No cóż, są gusta i guściki.
Szybki przemarsz przez wystawę i można w końcu miło spędzić czas przy kawie w podłączonej do galerii kawiarni ;)
Poza pyszną kawą, która łagodzi traumę po zwiedzaniu obu wystaw, można wyjść z galerii
z niezwykłą ozdobą choinkową. Naszą choinkę zdobi teraz taki oto obywatel ;)
No cóż, są gusta i guściki.
Szybki przemarsz przez wystawę i można w końcu miło spędzić czas przy kawie w podłączonej do galerii kawiarni ;)
Poza pyszną kawą, która łagodzi traumę po zwiedzaniu obu wystaw, można wyjść z galerii
z niezwykłą ozdobą choinkową. Naszą choinkę zdobi teraz taki oto obywatel ;)
Trochę nafoszony, ale oryginalny i swój sposób uroczy ;)
I tym oto sposobem znów wróciłam do tematu zbliżających się świąt.
A jak mówimy o klimacie świąt w niemieckim stylu, to koniecznie trzeba odwiedzić Weinhnachtsmart, czyli mówiąc krótko - świąteczny bazar.
W Berlinie zlokalizowałam ich kilka, ale postanowiliśmy odwiedzić ten najbardziej polecany w jednej z ładniejszych lokalizacji miasta, czyli Gendarmenmarkt tuż przy berlińskiej operze.
Dziki tłum ludzi, bilety wstępu po euro na dorosłą głowę, lekka kontrola przy wejściu ( w związku z ostatnimi zamachami w Europie). Zaliczone!
To co warto zobaczyć przy okazji wizyty na Weihnachtsmakt to stoiska z lokalnym rękodziełem
i wyrobami spożywczymi.
Dla osłody zwiedzania stoisk dla każdego coś miłego :)
Dla rodziców grzaniec, a dla dzieci słodycze :)
Wygląda dość dziwnie, ale smakuje pysznie, choć straszliwie słodko.
Dość kleista pianka z bakaliami. Mniam.
Zanim zakończę swój świąteczny wywód, muszę zwrócić honor pewnemu panu, któremu w poprzednim wpisie zarzuciłam nieznajomość języka angielskiego ;)
Otóż Dieter Bohlen przemówił po angielsku w jednym z ostatnich odcinków "Das Super Talent"....i to dość płynnie ;)
Sorry Dieter, wiszę ci kawę za splamienie twego imienia ;)
Mam nadzieję, że wszyscy spędzimy wspaniałe święta.
Przy tej okazji życzę wszystkim moim "czytaczom" zdrowia, miłości i pasji.
Byście świąteczny czas spędzili w miłym, rodzinnym gronie, a jak nie rodzinnym, to chociaż miłym ;) I by nadchodzący rok przyniósł nam wiele dobrego, dla każdego coś miłego :)
Przyznam się Wam, że chciałam w tym roku "zbudować" nietypową choinkę, ale mi się nie udało.
To chociaż zdjęcie skradłam z internetu i ją pokażę, może dla kogoś będzie inspiracją na te lub kolejne święta :)
WESOŁYCH ŚWIĄT :)
FROHE WEIHNACHTEN :)
A jak mówimy o klimacie świąt w niemieckim stylu, to koniecznie trzeba odwiedzić Weinhnachtsmart, czyli mówiąc krótko - świąteczny bazar.
W Berlinie zlokalizowałam ich kilka, ale postanowiliśmy odwiedzić ten najbardziej polecany w jednej z ładniejszych lokalizacji miasta, czyli Gendarmenmarkt tuż przy berlińskiej operze.
Dziki tłum ludzi, bilety wstępu po euro na dorosłą głowę, lekka kontrola przy wejściu ( w związku z ostatnimi zamachami w Europie). Zaliczone!
To co warto zobaczyć przy okazji wizyty na Weihnachtsmakt to stoiska z lokalnym rękodziełem
i wyrobami spożywczymi.
Dla osłody zwiedzania stoisk dla każdego coś miłego :)
Dla rodziców grzaniec, a dla dzieci słodycze :)
Wygląda dość dziwnie, ale smakuje pysznie, choć straszliwie słodko.
Dość kleista pianka z bakaliami. Mniam.
Zanim zakończę swój świąteczny wywód, muszę zwrócić honor pewnemu panu, któremu w poprzednim wpisie zarzuciłam nieznajomość języka angielskiego ;)
Otóż Dieter Bohlen przemówił po angielsku w jednym z ostatnich odcinków "Das Super Talent"....i to dość płynnie ;)
Sorry Dieter, wiszę ci kawę za splamienie twego imienia ;)
Mam nadzieję, że wszyscy spędzimy wspaniałe święta.
Przy tej okazji życzę wszystkim moim "czytaczom" zdrowia, miłości i pasji.
Byście świąteczny czas spędzili w miłym, rodzinnym gronie, a jak nie rodzinnym, to chociaż miłym ;) I by nadchodzący rok przyniósł nam wiele dobrego, dla każdego coś miłego :)
Przyznam się Wam, że chciałam w tym roku "zbudować" nietypową choinkę, ale mi się nie udało.
To chociaż zdjęcie skradłam z internetu i ją pokażę, może dla kogoś będzie inspiracją na te lub kolejne święta :)
WESOŁYCH ŚWIĄT :)
FROHE WEIHNACHTEN :)